D. Rohnka
Nie znamy Mackiewicza
|
|
Wstyd powiedzieć, jak niewiele wiemy
o życiu Józefa Mackiewicza. Niezależnie od oceny jego twórczości,
poglądów politycznych, światopoglądu, nie sposób przecież nie
uznać Mackiewicza za jednego z największych powieściopisarzy XX
wieku. Twierdzą tak zarówno zdeklarowani entuzjaści, jak też jego
ideowi przeciwnicy. Dowodem kuriozalna nagroda literacka im. Zygmunta
Hertza, przyznana Mackiewiczowi przez redakcję "Kultury"
w 1981 roku, gdy oceniając ogromny dorobek powieściopisarski Józefa
Mackiewicza, pozwolono sobie równocześnie, piórem Herlinga-Grudzińskiego,
na niewybredną ocenę jego poglądów politycznych. Mackiewicz jest
wielki, co do tego panuje zgoda.
Nie dość, że wiemy niewiele, to jeszcze wiedza ta była dotąd nieuporządkowana,
porozrzucana po dziesiątkach artykułów i wspomnień, praktycznie
niedostępna dla czytelnika, który Mackiewiczem nie zajmuje się
na co dzień. Wacław Lewandowski postanowił zmienić ten stan rzeczy,
pokusił się o zgromadzenie wszystkich dostępnych materiałów, dodał
do tego swoje własne badania, przygotowując najbardziej szczegółową
do tej pory biografię Józefa Mackiewicza (Wacław Lewandowski,
Józef Mackiewicz. Artyzm, biografia, recepcja. Londyn 2000. Wydawnictwo
Kontra).
Dostaliśmy do ręki, jak się wydaje, wierny i możliwie wyczerpujący
obraz dzieciństwa i wczesnej młodości przyszłego pisarza, oparty
w dużej mierze na nieopublikowanych wspomnieniach siostry, Seweryny
Orłosiowej. Poznajemy w skrócie genealogię rodzinną, pierwsze
lata życia w Petersburgu, dom rodzinny w Wilnie, wspólne ze starszą
o dwa lata siostrą zabawy, pierwsze zainteresowania i doświadczenia.
Poznajemy koligacje rodzinne Mackiewiczów, nauczycieli i przyjaciół
małego Józia, złożony obraz stosunków obyczajowych, panujących
w okupowanym przez Rosjan Wilnie. Ten niezwykle ważny okres kończy
się wraz z wybuchem wojny i z niemal równoczesną śmiercią ojca
pisarza.
Następuje "przyspieszona dojrzałość". Mackiewicz kontynuuje
naukę, częściowo w nowo otwartej pod niemiecką okupacją szkole
polskiej, częściowo eksternistycznie. Zaczynają się kłopoty materialne
rodziny, które, nie licząc kilkunastu lat międzywojennego pokoju,
będą utrapieniem pisarza aż do końca życia. Istotnie szybko dorasta,
by w wieku niespełna lat siedemnastu wstąpić ochotniczo do X Pułku
Ułanów Litewsko-Białoruskiej Dywizji Wojska Polskiego.
Prawie dwa lata spędzone w armii to prawdziwy uniwersytet dla
wciąż jeszcze nastolatka. Choroby, wszy, wycieńczenie organizmu,
pierwsze rozczarowania polityczne i nowe grono przyjaciół. Zapewne
słusznie podejrzewa Lewandowski, że to doświadczenia wojenne najbardziej
zaważyły na ukształtowanie się antybolszewickich poglądów Mackiewicza.
Lewandowski z dużą skrupulatnością śledzi drogę bojową przyszłego
pisarza. Dokumentuje cenne informacje. Okazuje się, że Mackiewicz
nie brał udziału ani w wyprawie kijowskiej, ani w bitwie o Warszawę.
Koniec wojny nie nastraja optymistycznie. Wspólnie z wileńskimi
przyjaciółmi przeżywa gorzkie rozczarowanie rzekomego zwycięstwa.
Po wrogiej, bolszewickiej stronie pozostały ogromne połacie dawnej
Rzeczpospolitej, a przeciwnik nie został pokonany. Przed Mackiewiczem
staje konieczność wyboru drogi życiowej. Waha się, nie jest pewien.
Wstępuje w końcu na Uniwersytet Warszawski, na wydział przyrodniczy,
ale studiów nie kończy. Poznaje za to wybitnego pedagoga, profesora
Konstantego Janickiego, którego wskazówki okażą się bezcenne przy
budowie fundamentów metody pisarskiej Mackiewicza.
Bardzo szybko powraca do Wilna, miasta dzieciństwa, młodości,
wieku dojrzałego. Rozpoczyna pracę dziennikarską. Lewandowski,
mimo że nie miał możliwości skorzystania z najnowszych badań (maszynopis
został ukończony w 1996 roku), niemal bezbłędnie rekonstruuje
ten okres twórczości pisarza.
W latach trzydziestych nazwisko Mackiewicza zyskuje na znaczeniu.
Stara się na większą niż do tej pory skalę realizować ambicje
literackie. Pisze sztukę, tom opowiadań, a jego zbiór reportaży
osiąga sławę ogólnopolską. Niemal wszędzie ma świetną prasę, a
jedyny wyjątek stanowi Wilno, w którym z roku na rok rośnie grono
jego ideowych przeciwników. Lewandowski słusznie podkreśla wagę
tego okresu, wyodrębniając kilka najważniejszych kierunków ówczesnej
działalności pisarza. Poznajemy Mackiewicza - zwolennika idei
Wielkiego Księstwa Litewskiego; Mackiewicza - obrońcę ludności
"tutejszej", gnębionej bezustannie etatystycznymi pomysłami
sanacyjnych władz; Mackiewicza - antykomunistę, zwalczającego
filobolszewickie tendencje w kręgach intelektualnej elity wileńskiej.
Lata trzydzieste to także okres, w którym stabilizacji ulega życie
rodzinne Mackiewicza. Po dwóch, nieudanych, krótkotrwałych związkach
poznaje, najprawdopodobniej w 1934, Barbarę Toporską, z którą
bierze ślub i osiada w podwileńskim Czarnym Borze. Ale sielanka
nie trwa długo. Widmo nowej wojny wisi nad krajem. Mackiewicz
wyrusza w podróż po krajach bałtyckich. Pisze korespondencje i
przewiduje najgorsze.
Lewandowski dokładnie dokumentuje kolejny okres życia Mackiewicza:
ucieczkę z Wilna, krótką emigrację kowieńską, powrót do rodzinnego
miasta i próbę wskrzeszenia idei Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Mackiewicz uwolniony od krępujących zasad, obowiązujących w redakcji
wileńskiego "Słowa", może wreszcie w pełni przemówić
własnym głosem, co więcej, sam wytycza nowy kierunek polityczny.
Niestety jego wysiłki okazują się daremne: nie zyskuje zwolenników,
zastępy jego wrogów rosną. To niezwykle ważny okres z punktu widzenia
przyszłych, powikłanych losów pisarza. To tutaj mają swoją genezę
przyszłe pomówienia, oskarżenia, nawet fizyczna próba eliminacji
Mackiewicza. Kilka miesięcy później rozpoczyna się dla niego nowe
doświadczenie: okupacja sowiecka. Rok później: okupacja niemiecka.
Lewandowski sięga po nieznane do tej pory źródła: listy Barbary
Toporskiej do Mieczysława Grydzewskiego i Janusza Kowalewskiego.
Wiosną 1944 roku, wobec zbliżającej się sowieckiej ofensywy, Mackiewiczowie
podejmują jedną z najdramatyczniejszych decyzji: "ucieczkę
przed wyzwoleniem". Udają się do Warszawy, a stamtąd, na
kilka dni przed wybuchem powstania, do Krakowa. Kolejne etapy
to Wiedeń, Rzym, Londyn i ostatnie miejsce ich zamieszkania, Monachium.
W biografii Lewandowskiego znajdujemy zwięzły opis emigracyjnej
twórczości Mackiewicza: pisaną jeszcze we Włoszech książkę o Katyniu
(Mackiewicz został ograbiony z jej autorstwa), późny debiut beletrystyczny
- "Karierowicza" i "Drogę donikąd" (obie książki
zostały wydane w 1955) i kolejne tytuły - "Kontrę" (1957),
"Sprawę pułkownika Miasojedowa" (1962), "Lewą wolną"
(1965) i "Nie trzeba głośno mówić" (1969). Poznajemy
także Mackiewicza - emigracyjnego publicystę, czasopisma, dla
których pisywał, książki, które wydał.
Lewandowski porusza kwestię nieustannych ataków na pisarza ze
strony ideowych przeciwników i próby moralnego zdyskwalifikowania
jego osoby. Zatrzymuje się nad sprawę "Listu pasterskiego"
oraz awantury wokół ostatniej powieści Mackiewicza, "'Nie
trzeba głośno mówić", trafnie zauważając, że przeciwnicy
Mackiewicza starali się uprzedzić spodziewany z jego strony atak.
Bezpośredniego ataku nie było, ale to nie przeszkodziło wrogom
w montowaniu politycznej nagonki, przypominającej sowieckie ataki
na niezależnych pisarzy.
Na zakończenie porusza Lewandowski jeszcze jedną, bardzo istotną
kwestię - stosunku Mackiewicza do "fenomenu" "Solidarności",
zauważając, że Mackiewicz był jedyną, znaczącą osobistością emigracyjnego
świata kultury, która bez entuzjazmu, negatywnie ustosunkowała
się do tego zjawiska. Istotnie, Mackiewicz nie miał złudzeń co
do właściwego charakteru robotniczych wystąpień. Ludzie "Solidarności"
nie byli wrogami komunizmu, chcieli komunizm jedynie poprawiać
i ulepszać. Za swoją nieprzejednaną, konsekwentną postawę płacił
wysoką cenę, praktyczną izolacją - największe emigracyjne czasopisma
nie chciały drukować jego tekstów, drugorzędne, o znacznie mniejszym
zasięgu, stawiały warunek, aby (ze względów taktycznych) nie krytykował
"Solidarności" i... papieża. Mogło to wywołać, u Mackiewicza,
tylko jedną reakcję - ironiczny uśmiech, ale on, podobno, rzadko
się uśmiechał.
Wysiłek Wacława Lewandowskiego wart jest wysokiej oceny. Nie tylko
zgromadził i opracował dostępne wcześniej materiały, ale dołożył
do tego jeszcze własne badania. Nie do przecenienia jest jego
wkład we właściwe oświetlenie wydarzeń związanych z "Wileńską
powieścią kryminalną", której współautorem był Józef Mackiewicz,
czy też zweryfikowanie dotychczasowego stanu wiedzy na temat udziału
pisarza w wojnie polsko-bolszewickiej.
A jednak o Mackiewiczu wciąż wiemy niewiele. Biografia Lewandowskiego
daje suche fakty, trochę anegdot i szkiców obyczajowych, ale daleko
nam jeszcze do pełnego poznania. Nie znamy Mackiewicza. Nie znamy
jego upodobań, dziwactw, sposobu bycia. Nie wiemy jakie potrawy
lubił, jak zwykł się ubierać, czy rano na jego twarzy gościł uśmiech,
czy raczej wstawał ponury. Nie wiemy jakiej muzyki słuchał, czy
uprawiał sporty, czy grywał namiętnie w szachy, może w karty,
ile papierosów wypalał codziennie. Czy był dobrym mężem, czy często
chorował, czy wolał pisać piórem, a może ołówkiem? Pytania...
I po cóż nam to wszystko wiedzieć, zapyta ktoś trzeźwo. W ten
sposób ani nie przyblednie, ani też nie rozbłyśnie na nowo gwiazda
twórczości Mackiewicza. Nie był ani politykiem, ani serialowym
aktorem. Pozostawmy intymność sferze, do której przynależy. Chęć
poznania także powinna mieć granice.
Ale takie samoograniczenie nie przekreśla pytań innego gatunku.
Weźmy, dla przykładu, ostatnie 40 lat życia, które w całości spędził
na emigracji. Poza suchymi faktami, tytułami książek, relacją
z największej nagonki, biografia nie podaje żadnych informacji.
Nie wiemy z kim się spotykał, o czym rozmawiał, z kim korespondował.
Dlaczego debiut beletrystyczny tak się opóźnił, jakie przesłanki
decydowały o napisaniu "Kontry". Dlaczego ostatnią powieść
wydał w 1969, a później pisał tylko publicystykę? Z kim się spotykał
w Monachium, czy prowadził jakieś dyskusje, jak często przyjeżdżał
do Londynu? Na wszystkie podobne pytania na próżno szukać odpowiedzi.
Nie mają znaczenia, nie znajdują uzasadnienia?
Biografia to zaledwie połowa pracy Lewandowskiego. Ta jej część,
w której nad polonistą dominuje historyk. Podejrzewam, pewnie
tak mi się tylko zdaje, że to prawdziwa pasja autora. Jej efekt
jest zresztą znakomity.
Druga część pracy, Artyzm, technika i światopogląd powieści Józefa
Mackiewicza, porywa mnie, jako czytelnika, w znacznie mniejszym
stopniu. Jest zapewne dowodem wielkich kwalifikacji autora, ogromnego
oczytania (co do tego nie mam wątpliwości), ale jakoś do mnie
nie przemawia. Obok rzeczy ważkich, cennych, pojawiają się tam
tematy, których znaczenia w żaden sposób nie mogę rozszyfrować.
Bywają zdania, których sensu nie jestem w stanie ogarnąć.
Pośród innych pojawia się zagadnienie "anachroniczności".
Lewandowski staje w obronie Mackiewiczowskiej powieści, nie wahając
się przy tym dyskutować z dość "oryginalnymi" poglądami:
"Sprawa pułkownika Miasojedowa" - pisze jeden z badaczy
- sprawiać może wrażenie cokolwiek anachronicznej opowieści; pierwsze
jej wydanie ukazało się w roku 1962, a wtedy już przecież narrację
prowadzono w zupełnie inny sposób...
Sam nie wiem. Być może należy z takimi poglądami polemizować -
mnie osobiście wydają się jedynie.... śmieszne. Lewandowski jest
odmiennego zdania.
Z wielką drobiazgowością porusza zagadnienie aluzyjności w twórczości
Mackiewicza. Dochodzi często do zdumiewających wniosków. Mickiewicz,
Tołstoj, Dostojewski to autorzy, do których twórczości sięga Mackiewicz.
Choć nie mam absolutnie pewności, czy przytoczone przykłady znajdują
potwierdzenie, imponuje mi przygotowanie ich autora.
Porusza szereg innych spraw, między innymi zagadnienie tendencyjności.
Broni Mackiewicza przed "odwiecznym" zarzutem stawianym
jego twórczości i robi to dobrze. I tu jednak można mieć wątpliwości,
czy taka obrona jest pisarzowi potrzebna, czy jego powieści nie
obronią się same, czy to aby nie wyważanie otwartych drzwi...
Jedno pozostaje pewne - Wacław Lewandowski napisał książkę, która
będzie ważnym drogowskazem przy odkrywaniu kolejnych białych plam
w biografii autora Kontry.
|