D. Rohnka
Nie znamy Mackiewicza

Poznań, 31.12.2002

Wstyd powiedzieć, jak niewiele wiemy o życiu Józefa Mackiewicza. Niezależnie od oceny jego twórczości, poglądów politycznych, światopoglądu, nie sposób przecież nie uznać Mackiewicza za jednego z największych powieściopisarzy XX wieku. Twierdzą tak zarówno zdeklarowani entuzjaści, jak też jego ideowi przeciwnicy. Dowodem kuriozalna nagroda literacka im. Zygmunta Hertza, przyznana Mackiewiczowi przez redakcję "Kultury" w 1981 roku, gdy oceniając ogromny dorobek powieściopisarski Józefa Mackiewicza, pozwolono sobie równocześnie, piórem Herlinga-Grudzińskiego, na niewybredną ocenę jego poglądów politycznych. Mackiewicz jest wielki, co do tego panuje zgoda.
Nie dość, że wiemy niewiele, to jeszcze wiedza ta była dotąd nieuporządkowana, porozrzucana po dziesiątkach artykułów i wspomnień, praktycznie niedostępna dla czytelnika, który Mackiewiczem nie zajmuje się na co dzień. Wacław Lewandowski postanowił zmienić ten stan rzeczy, pokusił się o zgromadzenie wszystkich dostępnych materiałów, dodał do tego swoje własne badania, przygotowując najbardziej szczegółową do tej pory biografię Józefa Mackiewicza (Wacław Lewandowski, Józef Mackiewicz. Artyzm, biografia, recepcja. Londyn 2000. Wydawnictwo Kontra).
Dostaliśmy do ręki, jak się wydaje, wierny i możliwie wyczerpujący obraz dzieciństwa i wczesnej młodości przyszłego pisarza, oparty w dużej mierze na nieopublikowanych wspomnieniach siostry, Seweryny Orłosiowej. Poznajemy w skrócie genealogię rodzinną, pierwsze lata życia w Petersburgu, dom rodzinny w Wilnie, wspólne ze starszą o dwa lata siostrą zabawy, pierwsze zainteresowania i doświadczenia. Poznajemy koligacje rodzinne Mackiewiczów, nauczycieli i przyjaciół małego Józia, złożony obraz stosunków obyczajowych, panujących w okupowanym przez Rosjan Wilnie. Ten niezwykle ważny okres kończy się wraz z wybuchem wojny i z niemal równoczesną śmiercią ojca pisarza.
Następuje "przyspieszona dojrzałość". Mackiewicz kontynuuje naukę, częściowo w nowo otwartej pod niemiecką okupacją szkole polskiej, częściowo eksternistycznie. Zaczynają się kłopoty materialne rodziny, które, nie licząc kilkunastu lat międzywojennego pokoju, będą utrapieniem pisarza aż do końca życia. Istotnie szybko dorasta, by w wieku niespełna lat siedemnastu wstąpić ochotniczo do X Pułku Ułanów Litewsko-Białoruskiej Dywizji Wojska Polskiego.
Prawie dwa lata spędzone w armii to prawdziwy uniwersytet dla wciąż jeszcze nastolatka. Choroby, wszy, wycieńczenie organizmu, pierwsze rozczarowania polityczne i nowe grono przyjaciół. Zapewne słusznie podejrzewa Lewandowski, że to doświadczenia wojenne najbardziej zaważyły na ukształtowanie się antybolszewickich poglądów Mackiewicza. Lewandowski z dużą skrupulatnością śledzi drogę bojową przyszłego pisarza. Dokumentuje cenne informacje. Okazuje się, że Mackiewicz nie brał udziału ani w wyprawie kijowskiej, ani w bitwie o Warszawę.
Koniec wojny nie nastraja optymistycznie. Wspólnie z wileńskimi przyjaciółmi przeżywa gorzkie rozczarowanie rzekomego zwycięstwa. Po wrogiej, bolszewickiej stronie pozostały ogromne połacie dawnej Rzeczpospolitej, a przeciwnik nie został pokonany. Przed Mackiewiczem staje konieczność wyboru drogi życiowej. Waha się, nie jest pewien. Wstępuje w końcu na Uniwersytet Warszawski, na wydział przyrodniczy, ale studiów nie kończy. Poznaje za to wybitnego pedagoga, profesora Konstantego Janickiego, którego wskazówki okażą się bezcenne przy budowie fundamentów metody pisarskiej Mackiewicza.
Bardzo szybko powraca do Wilna, miasta dzieciństwa, młodości, wieku dojrzałego. Rozpoczyna pracę dziennikarską. Lewandowski, mimo że nie miał możliwości skorzystania z najnowszych badań (maszynopis został ukończony w 1996 roku), niemal bezbłędnie rekonstruuje ten okres twórczości pisarza.
W latach trzydziestych nazwisko Mackiewicza zyskuje na znaczeniu. Stara się na większą niż do tej pory skalę realizować ambicje literackie. Pisze sztukę, tom opowiadań, a jego zbiór reportaży osiąga sławę ogólnopolską. Niemal wszędzie ma świetną prasę, a jedyny wyjątek stanowi Wilno, w którym z roku na rok rośnie grono jego ideowych przeciwników. Lewandowski słusznie podkreśla wagę tego okresu, wyodrębniając kilka najważniejszych kierunków ówczesnej działalności pisarza. Poznajemy Mackiewicza - zwolennika idei Wielkiego Księstwa Litewskiego; Mackiewicza - obrońcę ludności "tutejszej", gnębionej bezustannie etatystycznymi pomysłami sanacyjnych władz; Mackiewicza - antykomunistę, zwalczającego filobolszewickie tendencje w kręgach intelektualnej elity wileńskiej.
Lata trzydzieste to także okres, w którym stabilizacji ulega życie rodzinne Mackiewicza. Po dwóch, nieudanych, krótkotrwałych związkach poznaje, najprawdopodobniej w 1934, Barbarę Toporską, z którą bierze ślub i osiada w podwileńskim Czarnym Borze. Ale sielanka nie trwa długo. Widmo nowej wojny wisi nad krajem. Mackiewicz wyrusza w podróż po krajach bałtyckich. Pisze korespondencje i przewiduje najgorsze.
Lewandowski dokładnie dokumentuje kolejny okres życia Mackiewicza: ucieczkę z Wilna, krótką emigrację kowieńską, powrót do rodzinnego miasta i próbę wskrzeszenia idei Wielkiego Księstwa Litewskiego. Mackiewicz uwolniony od krępujących zasad, obowiązujących w redakcji wileńskiego "Słowa", może wreszcie w pełni przemówić własnym głosem, co więcej, sam wytycza nowy kierunek polityczny. Niestety jego wysiłki okazują się daremne: nie zyskuje zwolenników, zastępy jego wrogów rosną. To niezwykle ważny okres z punktu widzenia przyszłych, powikłanych losów pisarza. To tutaj mają swoją genezę przyszłe pomówienia, oskarżenia, nawet fizyczna próba eliminacji Mackiewicza. Kilka miesięcy później rozpoczyna się dla niego nowe doświadczenie: okupacja sowiecka. Rok później: okupacja niemiecka. Lewandowski sięga po nieznane do tej pory źródła: listy Barbary Toporskiej do Mieczysława Grydzewskiego i Janusza Kowalewskiego.
Wiosną 1944 roku, wobec zbliżającej się sowieckiej ofensywy, Mackiewiczowie podejmują jedną z najdramatyczniejszych decyzji: "ucieczkę przed wyzwoleniem". Udają się do Warszawy, a stamtąd, na kilka dni przed wybuchem powstania, do Krakowa. Kolejne etapy to Wiedeń, Rzym, Londyn i ostatnie miejsce ich zamieszkania, Monachium. W biografii Lewandowskiego znajdujemy zwięzły opis emigracyjnej twórczości Mackiewicza: pisaną jeszcze we Włoszech książkę o Katyniu (Mackiewicz został ograbiony z jej autorstwa), późny debiut beletrystyczny - "Karierowicza" i "Drogę donikąd" (obie książki zostały wydane w 1955) i kolejne tytuły - "Kontrę" (1957), "Sprawę pułkownika Miasojedowa" (1962), "Lewą wolną" (1965) i "Nie trzeba głośno mówić" (1969). Poznajemy także Mackiewicza - emigracyjnego publicystę, czasopisma, dla których pisywał, książki, które wydał.
Lewandowski porusza kwestię nieustannych ataków na pisarza ze strony ideowych przeciwników i próby moralnego zdyskwalifikowania jego osoby. Zatrzymuje się nad sprawę "Listu pasterskiego" oraz awantury wokół ostatniej powieści Mackiewicza, "'Nie trzeba głośno mówić", trafnie zauważając, że przeciwnicy Mackiewicza starali się uprzedzić spodziewany z jego strony atak. Bezpośredniego ataku nie było, ale to nie przeszkodziło wrogom w montowaniu politycznej nagonki, przypominającej sowieckie ataki na niezależnych pisarzy.
Na zakończenie porusza Lewandowski jeszcze jedną, bardzo istotną kwestię - stosunku Mackiewicza do "fenomenu" "Solidarności", zauważając, że Mackiewicz był jedyną, znaczącą osobistością emigracyjnego świata kultury, która bez entuzjazmu, negatywnie ustosunkowała się do tego zjawiska. Istotnie, Mackiewicz nie miał złudzeń co do właściwego charakteru robotniczych wystąpień. Ludzie "Solidarności" nie byli wrogami komunizmu, chcieli komunizm jedynie poprawiać i ulepszać. Za swoją nieprzejednaną, konsekwentną postawę płacił wysoką cenę, praktyczną izolacją - największe emigracyjne czasopisma nie chciały drukować jego tekstów, drugorzędne, o znacznie mniejszym zasięgu, stawiały warunek, aby (ze względów taktycznych) nie krytykował "Solidarności" i... papieża. Mogło to wywołać, u Mackiewicza, tylko jedną reakcję - ironiczny uśmiech, ale on, podobno, rzadko się uśmiechał.
Wysiłek Wacława Lewandowskiego wart jest wysokiej oceny. Nie tylko zgromadził i opracował dostępne wcześniej materiały, ale dołożył do tego jeszcze własne badania. Nie do przecenienia jest jego wkład we właściwe oświetlenie wydarzeń związanych z "Wileńską powieścią kryminalną", której współautorem był Józef Mackiewicz, czy też zweryfikowanie dotychczasowego stanu wiedzy na temat udziału pisarza w wojnie polsko-bolszewickiej.
A jednak o Mackiewiczu wciąż wiemy niewiele. Biografia Lewandowskiego daje suche fakty, trochę anegdot i szkiców obyczajowych, ale daleko nam jeszcze do pełnego poznania. Nie znamy Mackiewicza. Nie znamy jego upodobań, dziwactw, sposobu bycia. Nie wiemy jakie potrawy lubił, jak zwykł się ubierać, czy rano na jego twarzy gościł uśmiech, czy raczej wstawał ponury. Nie wiemy jakiej muzyki słuchał, czy uprawiał sporty, czy grywał namiętnie w szachy, może w karty, ile papierosów wypalał codziennie. Czy był dobrym mężem, czy często chorował, czy wolał pisać piórem, a może ołówkiem? Pytania...
I po cóż nam to wszystko wiedzieć, zapyta ktoś trzeźwo. W ten sposób ani nie przyblednie, ani też nie rozbłyśnie na nowo gwiazda twórczości Mackiewicza. Nie był ani politykiem, ani serialowym aktorem. Pozostawmy intymność sferze, do której przynależy. Chęć poznania także powinna mieć granice.
Ale takie samoograniczenie nie przekreśla pytań innego gatunku. Weźmy, dla przykładu, ostatnie 40 lat życia, które w całości spędził na emigracji. Poza suchymi faktami, tytułami książek, relacją z największej nagonki, biografia nie podaje żadnych informacji. Nie wiemy z kim się spotykał, o czym rozmawiał, z kim korespondował. Dlaczego debiut beletrystyczny tak się opóźnił, jakie przesłanki decydowały o napisaniu "Kontry". Dlaczego ostatnią powieść wydał w 1969, a później pisał tylko publicystykę? Z kim się spotykał w Monachium, czy prowadził jakieś dyskusje, jak często przyjeżdżał do Londynu? Na wszystkie podobne pytania na próżno szukać odpowiedzi. Nie mają znaczenia, nie znajdują uzasadnienia?
Biografia to zaledwie połowa pracy Lewandowskiego. Ta jej część, w której nad polonistą dominuje historyk. Podejrzewam, pewnie tak mi się tylko zdaje, że to prawdziwa pasja autora. Jej efekt jest zresztą znakomity.
Druga część pracy, Artyzm, technika i światopogląd powieści Józefa Mackiewicza, porywa mnie, jako czytelnika, w znacznie mniejszym stopniu. Jest zapewne dowodem wielkich kwalifikacji autora, ogromnego oczytania (co do tego nie mam wątpliwości), ale jakoś do mnie nie przemawia. Obok rzeczy ważkich, cennych, pojawiają się tam tematy, których znaczenia w żaden sposób nie mogę rozszyfrować. Bywają zdania, których sensu nie jestem w stanie ogarnąć.
Pośród innych pojawia się zagadnienie "anachroniczności". Lewandowski staje w obronie Mackiewiczowskiej powieści, nie wahając się przy tym dyskutować z dość "oryginalnymi" poglądami:
"Sprawa pułkownika Miasojedowa" - pisze jeden z badaczy - sprawiać może wrażenie cokolwiek anachronicznej opowieści; pierwsze jej wydanie ukazało się w roku 1962, a wtedy już przecież narrację prowadzono w zupełnie inny sposób...
Sam nie wiem. Być może należy z takimi poglądami polemizować - mnie osobiście wydają się jedynie.... śmieszne. Lewandowski jest odmiennego zdania.
Z wielką drobiazgowością porusza zagadnienie aluzyjności w twórczości Mackiewicza. Dochodzi często do zdumiewających wniosków. Mickiewicz, Tołstoj, Dostojewski to autorzy, do których twórczości sięga Mackiewicz. Choć nie mam absolutnie pewności, czy przytoczone przykłady znajdują potwierdzenie, imponuje mi przygotowanie ich autora.
Porusza szereg innych spraw, między innymi zagadnienie tendencyjności. Broni Mackiewicza przed "odwiecznym" zarzutem stawianym jego twórczości i robi to dobrze. I tu jednak można mieć wątpliwości, czy taka obrona jest pisarzowi potrzebna, czy jego powieści nie obronią się same, czy to aby nie wyważanie otwartych drzwi...
Jedno pozostaje pewne - Wacław Lewandowski napisał książkę, która będzie ważnym drogowskazem przy odkrywaniu kolejnych białych plam w biografii autora Kontry.

Fatalna Fikcja 2005